„Licz rzeczy, za które możesz być wdzięczna, a nie kalorie!” zdaje się być świetnym podsumowaniem książki. Otulającej, pełnej empatii i nakłaniającej do zwrócenia się ku sobie wobec wszechobecnych ideałów ciała. Nie ma w niej kolejnych diet–cud, za to pokazanie, że jedzenie to nie tylko węglowodany, tłuszcze i indeks glikemiczny.
Autorka wskazuje, jak bardzo na nasze wybory żywieniowe wpływają emocje, jak odróżniać głód fizyczny od psychicznego (szczególnie ważny jest rozdział, w którym po kolei omawiane są trudne emocje i jak wygląda relacja człowieka z nimi); ciekawie podsumowuje, że pomimo życia w kulturze diet ludzi szczupłych ubywa. Rozprawia się z utrwalonymi przekonaniami i półprawdami o tym, co człowiek spożywa, wskazując, że otaczające nas obrazy z mediów są bardzo szkodliwe. Zwrócenie się do swojego wnętrza, obserwowanie reakcji ciała ma prowadzić nas przez meandry prawidłowych nawyków żywieniowych.
Wizualnie książka jest bardzo zadbana, zachęca i przykuwa uwagę na półce. W środku znajdziemy piękne ilustracje. Na końcu znajduje się tygodniowy jadłospis, przygotowany we współpracy z dietetyczką. Zgłębiając jednak jej treść można znaleźć wiele powtarzających się przesłań, napisanych po prostu innymi słowami; tutaj dla mnie nie różni się ona niczym od ciałopozytywnych kont na Instagramie, a od książek wymagam więcej, choć zadanie nie jest łatwe, bo na temat bodypositive zostało powiedziane już wiele. Myślę, że to świetna pozycja dla początkujących w temacie ciałożyczliwości, jest napisana bardzo zrozumiałym językiem.
Lekcja, jaką możemy wyciągnąć z książki to przesłanie bardziej świadomego, intuicyjnego jedzenia; zauważenie, że nie tylko co i jak spożywamy się liczy, ale również jakie myśli i emocje nam towarzyszą. Książkę polecam wszystkim, którzy chcieliby pochylić się nad potrzebami swojego ciała, osobom, które podchodzą świadomie do tematu zdrowia, w tym żywienia.
Pisała: Gabriela Szkaradkiewicz
Źródło zdjęcia: Wydawnictwo Publicat